niedziela, 8 lutego 2009

Krytyka poszukiwacza

O dłuższego czasu nie daje mi spokoju myśl, skąd u obecnie żyjących ludzi Zachodu taki pęd do szukania religii, zwyczajów i sposobu życia stworzonych i ugruntowanych przez społeczeństwa azjatyckie?
Czy naprawdę kultura zachodnia już nic nie ma dla nas do zaoferowania i trzeba koniecznie sięgać gdzieś w nieznane obszary aby znaleźć przepis na swoje szczęście?
A jeśli Zachód już rzeczywiście nie ma już nic do zaoferowania to co się takiego stało, że już nie mamy nic co może dać nam spokój duchowy?

Jeszcze wiele tym podobnych pytań nurtuje mnie każdego dnia, gdy widzę nastolatków, którzy poszukują radości w narkotykach, tracących swoją godność i własne Ja. Myślę o upadku ideałów, o które jeszcze w latach 80 XX wieku duża część ówczesnej młodzieży walczyła. A co się stało z tą młodzieżą teraz? Część straciła swoje rodziny, ich dzieci są od nich daleko. Część oddaje swoje zdrowie i godność aby tylko utrzymać się na „stołkach”, wykorzystując bezlitośnie innych. Znowu są tacy, którzy utracili nadzieję na szczęście i szukają radości w butelce alkoholu. Są również tacy, którzy całkowicie zrezygnowali z tego co kultura Zachodu im „ofiarowała” i teraz poszukują nowej drogi dla siebie pod postacią nowo wymyślonej religii, życia we wspólnotach duchowych lub poszukiwania zbawiania w istotach pozaziemskich.
Odpowiedź - bardzo prymitywna - jaka pojawia się na wstępie to, to że każdy szuka dla siebie ratunku (z beznadziejnej w jego mniemaniu sytuacji) jak potrafi. Można powiedzieć i dobrze, niech się tak dzieje i zamknąć sprawę. Czy jednak takie postawienie sprawy rozwiąże problemy? Nie wydaję się to prawdą. A czy pozostawienie tych problemów bez próby ich rozwiązania może je jeszcze spotęgować? Wydaje się, że tak.

Problem

Wielki kryzys jaki pojawił się w Stanach zjednoczonych w roku 1929 pociągnął za sobą wiele ofiar i był bardzo dotkliwy dla społeczeństwa amerykańskiego przez wiele lat. Po zakończeniu II WŚ powstała koncepcja aby wszyscy Amerykanie mieli zapewnione możliwości korzystania z całej gamy dóbr materialnych: samochody, domy, ubrania, atrakcyjne wakacje itp. Czy była to "świetlana myśl" przywódców narodu amerykańskiego? Otóż nie, ekonomiści dobrze określili możliwości rozwoju gospodarki przez "nakręcanie" popytu wewnętrznego. Nie można oczywiście tylko krytykować takiego stanu rzeczy. Wydaje się, że szukanie w fakcie iż ludziom żyje się lepiej czegoś złego jest dużą przesadą. Jednak pytanie jakimi kosztami się to wszystko odbyło? Amerykanie zostali „nakłonieni” do dobrobytu. Takie działanie tworzyło ogromne majątki koncernów i ich zarządzających. Szary malutki Amerykanin cieszył się swoim nowym samochodzikiem i drewniano-plastikowym domkiem, dzięki czemu nie zastanawiał się nad swoim losem bo miał zapewniony „spokojny” byt. Poszły na bok dylematy moralne, dyskusje nad sensem istnienia, dobrem rodziny i życiem ludzi starych. To wszystko zostało zastąpione kolejnymi potrzebami: nowego jeszcze większego domu, większego samochodu, ładniejszej żony i łatwiejszej pracy. Bolesne procesy myślowe zostały zastąpione procedurami, które należy bezkrytycznie wykonywać. Głos ludzi, którzy jeszcze pamiętali (a na swoje nieszczęścia byli już starzy) został uciszony przez hałaśliwe media promujące kult młodości, jędrności i włosów w kolorze blond. Starców jako przeszkadzających w sprawnym ruch ulicznym zatłoczonych miast zamknięto w ośrodkach odosobnienia – zwanych domami starców. Władze na ulicach oddano – podobnie jak to zrobił wódz Mao w trakcie Rewolucji Kulturalnej w Chinach – w ręce młodych ludzi, którzy byli już tak zajęci swoimi sprawami, że nie mieli już ani chwili na edukację. Oczywiście nad tym wszystkim trzymali pieczę ludzie „trzymający władzę”. I tak dobrobyt amerykański rósł w siłę. System działał perfekcyjnie, aż do pamiętnego roku 2008, gdy okazało się, że niektórzy nagle chcą prawdziwych pieniędzy a nie kolejnych akcji lub zobowiązań kredytowych. I tak okazało się, że pieniędzy nie ma a papiery wartościowe nie mają wartości. Ale co dziwnego się stało? Stany Zjednoczone doprowadziły i wywołały obecny kryzys jednak koszty kryzysu ponosi cały świat i wydaje się, że my wszyscy będziemy płacili za pasibrzuchostwo Amerykanów.

Rozwiązanie

W tym bardzo pobieżnym zarysie problemu, jaki nas teraz dotyka jawi się pewne zjawisko. Na swój własny użytek nazywam to „obżarstwem emocjonalnym”. W społeczeństwie zachodnim potrzeby materialne i nie tylko były ciągle pobudzane przez nowe reklamy, trendy, mody czy „osiągnięcia” typu: nowe opakowanie. Mózgi były tak bombardowane tymi wszystkimi czynnikami, że ludzie zatracili instynkt samozachowawczy, przedkładając dążenie do kolejnego celu wyznaczonego przez gibające się panienki w reklamach nad jakiekolwiek wartości duchowe. Najważniejsze stały się emocje: zadowolenia, spełnienia, „szczęścia” na krótką metę. Takie pytania jak: po co tutaj jestem?, kim jestem?, jaki jest cel mojego życia? odeszły w zapomnienie. Najważniejszym stało się pytanie: kiedy kupię to czy tamto? Nikt już nie pytał po co mi to czy tamto. Ważne stało się posiadanie. Człowiek zapomniał o sobie, stał się narzędziem dla innych do wytwarzania i kupowania.
Gdy człowiek zachodu zdał sobie z tego sprawę, rozpoczął poszukiwania. Odpowiedzi znalazła się w Azji. Szczególnie Środkowy czy Daleki Wschód stał się bardzo atrakcyjny dla ludzi Zachodu. A co jest wspólne dla wszystkich tych kultur? Moim zdaniem ascetyzm, post i prostota. I tego poszukiwacze z Zachodu pragną. Po latach „obżarstwa” i wyjałowieniu duchowym, ludzie Zachodu pragną wartości duchowych, poddają się postom, uciekają od zgiełku i hałasu poszukują religii i guru zaimportowanych z Azji. Jednak czy to wszystko jest rozwiązaniem? Nie jestem przekonany aby zaimportowana religia była w stanie odmienić naturę Zachodu.
Zachód kiedyś posiadał sposoby radzenia sobie z pytaniami dotyczącymi egzystencji. Znane było przecież pojęcie postu, ludzie odchodzili do pustelni, szukali rozwiązania w filozofii. Wszystko to było, jednak Zachód zapomniał o tym i zamiast odkurzyć to co było dobre rzuca się z pazurami komercjalizacji na tą cała wspaniałą odmienność kultury Wschodu. Jednak to co oferuje Wschód jest wschodnie a Zachód ma przecież wspaniałą - już zapomnianą – kulturę, która na nasze nieszczęście została zastąpiona przez amerykański zlepek kultur zwany kulturą amerykańską.
Więc zamiast poszukiwać rozwiązań u innych, może warto lepiej poznać to co swoje?

0 komentarze:

Prześlij komentarz